reklama

Dziś zamiast PKP pojechałem busem

Opublikowano: 06 marzec 2012, 23:00 Kategoria Aktualności
SzczekocinykatastrofaPKP
Ten artykuł przeczytasz w 2 - 3 min.

Miał wracać w niedzielę, ale wsiadł do pociągu w sobotę. Kilka godzin później o tym kursie relacji Kraków ? Warszawa słyszała już cała Polska. My oglądaliśmy relacje z akcji ratunkowej w telewizji, on był w samym sercu wydarzeń i ratował życie innych. Stanął oko w oko ze śmiercią. Makabryczne obrazy wracają, a on dziękuje, że udało mu się ujść z życiem.

Łukasz Janiec, 24-latek z Garwolina, psycholog. Do końca życia będzie pamiętał sobotnią podróż pociągiem. O tym, jak wyglądała katastrofa pod Szczekocinami z bliska opowiadał już w telewizji TVN24, teraz nam zdradza szczegóły tych tragicznych wydarzeń.

Pamiętasz moment zderzenia pociągów?

reklama


Jechałem z Krakowa do Warszawy, wracałem z weeekendu w Zakopanem. Miałem wracać w niedzielę, ale tak spontanicznie jakoś postanowiłem wracać w sobotę. Siedziałem w ostatnim wagonie i ostatnim przedziale. Kiedy doszło do uderzenia, spałem. Spadałem na podłogę, zgubiłem okulary, zacząłem przeraźliwie krzyczeć. Było ciemno, nikt nie wiedział, co się stało. Nie czułem hamowania, myślę że go nie było. Słychać było wielki huk i odgłos gniecenia blachy, stali.

Strach kazał zostać na miejscu czy instynktownie uciekać jak najdalej?

Najpierw ktoś krzyczał, żebyśmy zostali na miejscach. Po pewnym czasie inna osoba z naszego wagonu powiedziała, żeby uciekać, bo może jechać następny pociąg i w nas uderzy. To było bardzo przekonujące. Otworzyliśmy drzwi, ale nie wiedzieliśmy, czy możemy skakać, bo pod drzwiami leżała zerwana trakcja i baliśmy się, że jest pod napięciem. Ktoś wyskoczył i powiedział, że jest ok.

Mogliście bezpiecznie opuścić pociąg, ale dopiero wtedy okazało się, że nic nie jest ok?

Szliśmy, świecąc telefonami komórkowymi i cały czas nie wiedząc, co się stało. Myślałem, że może uderzyliśmy w samochód. W pewnym momencie zobaczyłem zwłoki człowieka. Mężczyzna w wieku około 50 lat. Był w garniturze. Wtedy zacząłem strasznie krzyczeć i od razy zadzwoniłem do rodziców oraz moich przyjaciół - nikt nie wiedział, że jechałem tym pociągiem.

W mediach bardzo dużo mówiło się o tym, jak mieszkańcy, strażacy ochotnicy udzielali pomocy. Ty także pomogłeś wielu osobom.

Sprawdzałem puls oraz podstawowe czynności życiowe osobom, które leżały wzdłuż torów. Poznałem dziewczynę z 2 pociągu ? Jolę, która jest studentką 4 roku medycyny. Chodziliśmy razem i udzielaliśmy pierwszej pomocy. Rozbijaliśmy szyby i wyciągaliśmy żywe osoby przez okna. Jak przyjechała straż i pogotowie, dostałem rękawiczki i gaziki i robiłem mniej poszkodowanym opatrunki, tłumaczyłem też ratownikom z rosyjskiego na polski to, co mówili obywatele Ukrainy. Z kobietą, która mieszkała w tej miejscowości poszliśmy do okolicznych domów i przynosiliśmy koce i wodę. W sumie było nas piątka ? pięć osób, które się poznały w obliczu tej tragedii i razem pomagały.

Wiem, że wolałbyś wymazać z pamięci obrazy z tej katastrofy. Są tak makabryczne, że choć mi o nich opowiedziałeś, nie nadają się do publikacji.

To prawda. Widziałem ciała ludzkie, a raczej ich szczątki, kawałki ludzkich ciał. Ten widok był i jest dla mnie najstraszniejszy. Straszne było to, jak leżała dziewczyna na skarpie bez nogi. Mówiła, że za chwilę umrze, prosiła o pomoc, związałem jej szalikiem nogę i powiedziałem, że będzie wszystko dobrze. Cały czas mam w pamięci te obrazy.

Jak wyglądał Twój powrót do domu?

Zostaliśmy tam na miejscu do 3 w nocy. Potem zabrała nas policja na komendę w Zawierciu, a stamtąd wróciliśmy do Krakowa. Zabrali mnie znajomi Joli. Po drodze zajechaliśmy do Ojcowa do kościoła się pomodlić. Do pociągu nie wsiadłem. Dziś byłem w Lublinie i zamiast PKP pojechałem busem, chociaż było ciężko i tak, bo ilekroć hamował, to myślałem, że będzie wypadek.

jd


Dodaj komentarz

Dodaj komentarz
reklama
reklama

TOP

reklama