reklama

Z Łaskarzewa do Ahlen - niemiecka przygoda harcerzy

Opublikowano: 12 sierpień 2014, 08:32 Kategoria Rozmaitości
Ten artykuł przeczytasz w 3 - 6 min.

Pewnego letniego popołudnia z pociągu na stacji PKP w Łaskarzewie wysypała się całkiem spora gromadka zmęczonych postaci w czarnych koszulkach z wesołymi nadrukami. Młodzi podróżnicy uginali się pod ciężkimi plecakami, a na pierwszym peronie czekali na nich wytęsknieni rodzice oraz rodzeństwo. Pan konduktor pobłażliwie spoglądał na ten dziwny wyładunek ? dla niego już mniej tajemniczy, bo przecież sprawdził bilety i trochę złośliwie drwił z bagaży zagradzających przejście w przedziałach.

Na owych czarnych koszulkach widniała kula ziemska opasana sznurem związanym u dołu węzłem płaskim. Wokół Ziemi podążały różne środki lokomocji od samolotu, przez pociąg po żaglówkę. Na tle globu znajdowało się hasło: ?Gemeinsam rund um die Welt - Razem dookoła świata?. Pod rysunkiem zaś - numer 2014, a pod nim kolejne dwie linijki napisu ? ?DPSG Ahlen & Enniger? i ?ZHP Hufiec Garwolin?.

Właściwie te nadruki wtajemniczonym powiedziałyby wszystko ? oto harcerze należący do garwolińskiego hufca Związku Harcerstwa Polskiego wracają z obozu w Niemczech, gdzie gościli u skautów z Deutsche Pfadfinderschaft Sankt Georg (niemiecka katolicka organizacja skautowa, mająca za patrona Św. Jerzego), dokładniej: ze szczepów stacjonujących w Ahlen i Enniger. Ktoś bardziej wnikliwy sprawdziłby, że obie te miejscowości znajdują się w Nadrenii Północnej ?Westfalii, czyli aż 1000 km od Łaskarzewa. Można by też z koszulek wyczytać, że obóz miał swoją tematykę - podróż dookoła świata. Węzeł płaski zaś symbolizuje przyjaźń i braterstwo, co oznacza, że środowiska te należą do wspólnoty jaką jest skauting, a w tym momencie zaczęły bądź kontynuują razem wspólny projekt.

reklama


I tak właściwie, w przedsięwzięciu tym brali udział harcerze z łaskarzewskich drużyn: 100 WDH Arbaro (Zespół Szkół nr 2), 122 DH Kormorany (Zespół Szkół nr 1), 21 DHiZ Fantazja (Szkoła Podstawowa w Krzywdzie) oraz z 3 DH w Parysowie. Spędzili prawie dwa tygodnie na obozie skautowym w Ahlen. Komendantką polskiego podobozu była pwd. Sylwia Larkiewicz, jej zastępczyni to pwd. Alicja Sapryk, natomiast trzeci opiekun i jednocześnie oboźna to druhna Klaudia Leszczyna.

Jak to się stało, że doszło do tego spotkania? Cała historia zaczęła się na początku 2012 roku na seminarium skautowym Start-Up w Poznaniu, zorganizowanym pod patronatem Polsko-Niemieckiej Współpracy Młodzieży. Spotkanie miało pomóc nie tylko w prawidłowym napisaniu wniosku o dofinansowanie spotkania harcerzy, ale także w znalezieniu partnerskiej drużyny czy szczepu.

I już latem tego samego roku gościliśmy na Stanicy Polewicz troje liderów z Niemiec, którzy przyjechali zobaczyć, jak pracujemy, jakie mamy warunki, jacy jesteśmy. Całą zimę zajęło planowanie programu obozu, pisanie wniosku, planowanie wspólnych dwóch tygodni na Polewiczu ? tym trudniejsze, że odbywało się drogą listowną ? obliczyliśmy, że napisaliśmy razem ponad sto maili! Projekt został przyjęty, PNWM przyznał nam dotację i latem 2013 roku bawiliśmy się świetnie na naszym terenie. Niemieckim pfadfinder i naszym harcerzom bardzo się podobało, skauci obojga narodów (plus jeden Amerykanin i jeden Holender) zaprzyjaźnili się, nie chcieli wręcz wracać do domów. Pożegnanie łączyło się ze słowami głównego lidera niemieckiego podobozu: ?Baliśmy się was i nie spodziewaliśmy się, że będzie tak fajnie, dziękujemy! Zapraszamy w przyszłym roku do nas!?

To pojechaliśmy!

W połowie lutego wspólnie napisaliśmy kolejny wniosek, tym razem w Niemczech, bo przedstawiciele strony polskiej pojechali do Ahlen na zwiad. I tak oto, w drugiej połowie lipca grupa 21 harcerzy ruszyła pociągiem w świat. Lekka trema, ciekawość świata, chęć przeżycia przygody ? to jest to, co nas pognało tysiąc kilometrów na zachód. I co zobaczyliśmy? Zwiedziliśmy ZOO w Dortmundzie, wielką gotycką katedrę w Kolonii, Muzeum Czekolady Lindt (ach, te próbki czekolady!). Bawiliśmy się w Maxi-Parku w Hamm, uczyliśmy się wspinać i ubezpieczać w imponującej hali wspinaczkowej znajdującej się w olbrzymim budynku starej kopalni węgla. Zaliczyliśmy kilka wizyt na ahleńskim basenie otwartym (co drugi dzień), codziennie niemal jeździliśmy na wypożyczonych dla nas rowerach ? w tym odbyliśmy dwie wycieczki do miejscowości odległych o kilkanaście kilometrów (Enniger i Hamm).

Były też inne atrakcje, na przykład ?Spielmobil? ? auto wypełnione przeróżnymi grami, pojazdami, akcesoriami do zabaw ruchowych ? albo ?wutzball? ? gra podobna do amerykańskiego footballu. Przygotowano też prawdziwą dyskotekę tylko dla uczestników obozu ? tańce na polu namiotowym trwały do pierwszej w nocy.

Oczywiście, wszystkie dni miały swoje motto, związane z jakimś krajem czy kontynentem. Byliśmy więc nie tylko w Niemczech, ale ?zwiedziliśmy? cały świat. Dzięki tematycznym zabawom, skautowym grom, podchodom ? udało się poruszyć naszą wyobraźnię i odkryć nowe lądy.

W niedzielę zaś wszyscy wzięliśmy udział we mszy sw. w kościele rzymsko-katolickim w Ahlen. Ksiądz bardzo ciepło powitał naszą grupę, a podczas kazania podszedł z mikrofonem do druhny Sylwii Larkiewicz i zadał kilka pytań: skąd dokładnie przyjechali polscy harcerze, jak się zaczęła współpraca z tamtejszymi szczepami, no i wreszcie ? jak jest po polsku ?serdecznie witamy?. Przy okazji przyjrzeliśmy się chrztowi małej Fenji, której mama jest również związana ze środowiskiem skautowym.

Któregoś dnia zawitał na obóz dziennikarz z lokalnej gazety ?Die Glocke? (?Dzwon?) ? swój artykuł rozpoczął następująco: ?Polana w parku Langst pod Górą Saneczkową (Rodelberg) od tygodnia jest zajęta przez dwie czarne jurty i sześć białych mniejszych namiotów (?) Razem czterdziestu skautów Polski i z Ahlen spędza tam swoje wakacje.? Zakończył natomiast opisem wspólnych wieczorów z gitarą przy ognisku, gdzie śpiewaliśmy na przemian polskie, niemieckie i angielskie piosenki.

Zwykły dzień na obozie

Harcerze mieli wspólne dyżury w kuchni, w toaletach czy przy sprzątaniu domu, zwanego Pumpenhausem. Wszystkie gry, zabawy przygotowywane były wspólnie, w przemieszanych polsko-niemieckich składach. Wspólnie spożywaliśmy posiłki. Początkowo nam, Polakom, trudno było się przyzwyczaić, że w porze obiadowej dostawaliśmy lunch, czyli właściwie drugie śniadanie, natomiast porządny ciepły obiad był dopiero wieczorem. Dłużej też się spało, częstokroć program zaczynał się dopiero o godzinie 11.

Niemieckim skautom bardzo spodobał się dzień polski ? zaprawa (czyli poranna gimnastyka), apel z musztrą oraz kontrolą czystości w namiotach. Piloty czyli wyrzucanie zabałaganionych posłań z namiotu zrobiły wręcz furorę. Na pewno stereotypowo każdy pomyślał, że to polskie dzieci zasłużyły na piloty. Otóż nie! Niemieccy liderzy zadziwieni byli wręcz porządkiem naszych harcerzy. I obiecali, że na pewno będą się BAWIĆ w polskie apele!

Ostatniego wieczoru wszyscy uczestnicy zostali obdarowani przez gospodarzy masą prezentów: basen, kredki, farby, plecaczki i inne gadżety. Nastąpiło pożegnanie, popłynęło trochę łez, było sporo uścisków. ?Żółwik, beczka i piąteczka? ? no, cóż, nauczyli się Niemcy trochę polskiego?

Ostatnią noc tak jak i pierwszą spędziliśmy w pociągu ? znów kuszetki w ekspresie Jan Kiepura. Potem odpoczynek w Warszawie Wschodniej i przesiadka do osobowego Kolei Mazowieckich.

Rzecz ciekawa ? na stacji w Łaskarzewie zaraz po przywitaniu z rodzicami, nastąpiło też pożegnanie równie rzewne, jak to poprzedniego dnia z niemieckimi skautami, uściski i obietnice: ?Za rok też gdzieś razem jedziemy!?.

ZHP Hufiec Orłów/oprac. jd

 

 

 


Dodaj komentarz

Dodaj komentarz
reklama