reklama

baner projekt 

reklama

Królewskie powitanie ozłoconego Piotra Grudnia

Opublikowano: 11 wrzesień 2012, 01:51 Kategoria Sport
piotr grudzieńpowiatanie paraolimpijczykówtenis stołowy
Ten artykuł przeczytasz w 2 - 3 min.

W grupie ponad stu kibiców, którzy przywitali wczoraj na warszawskim Okęciu polskich paraolimpijczyków najgłośniejsza była ta z gminy Łaskarzew. ?Piotrek Grudzień!? ?słychać było w całym terminalu. Złoty medalista, który krążek zdobył w imieniny mamy, dzisiaj spotka się z prezydentem Bronisławem Komorowskim. W rozmowie z nami pochodzący z Zygmuntów tenisista opowiada, co czuł słuchając Mazurka Dąbrowskiego, mówi o planach i o tym z czego w tym tygodniu czeka go egzamin.

Spodziewałeś się takiego powitania, które było najgłośniejsze tego wieczoru na Okęciu?
Poniekąd tak, bo cztery lata temu również moi przyjaciele sprawili mi taką niespodziankę. To fantastyczne uczucie, kiedy ma się wsparcie takich kibiców.

Po igrzyskach w Pekinie i Twoim srebrnym medalu kibice zapowiadali, że za cztery lata przyjadą witać mistrza olimpijskiego. To się spełniło, teraz Twoim znajomi przewidują, że po paraolimpiadzie w Rio de Janeiro wrócisz do kraju z podwójnym złotem.

reklama


Zobaczymy jak będzie. Od tego sezonu moim trenerem będzie Lucjan Błaszczyk. Wiążę z tym ogromne nadzieje. Lucjan to świetny fachowiec. Mam nadzieję, że dzięki niemu moja gra będzie skuteczniejsza.

Wracając do samych igrzysk. W turnieju indywidualnym meczem, którzy zaważył o braku Twojego awansu do ćwierćfinału był pojedynek z Irakijczykiem. Zlekceważyłeś tego egzotycznego rywala?

Nie lekceważę żadnego zawodnika. Prawdopodobnie gdybym grał z zawodnikiem z Watykanu, to wyszedłbym tak samo skoncentrowany jak przy finale drużynówki. W dniu meczu z Irakijczykiem bardzo się spiąłem. On grał skutecznie i wykorzystywał wszystkie moje błędy. Zagrałem słabo.

W drużynówce najtrudniejsze przeprawy mieliście z Belgami w ćwierćfinale i z Brytyjczykami w półfinale. W finale z Hiszpanami było łatwiej.

Z Hiszpanami wcale tak łatwo nie było. Oni są niżej sklasyfikowani, czyli mają większy stopień niepełnosprawności. Ale to nie zmieniło postaci rzeczy, że trzeba było grać do końca i wykorzystywać okazje do samego końca.

Po ostatniej piłce finału cieszyłeś się jak dziecko. Co sobie wtedy pomyślałeś?

To niecodzienna chwila dla każdego sportowca. Byłem wtedy bardzo zmęczony i tak naprawdę nie miałem siły skakać. Razem Marcinem cieszyliśmy się w środku, bo brakowało nam sił, żeby to uzewnętrzniać. Poprzednie mecze kosztowały nas fizycznie bardzo wiele.

Co czułeś słuchając na olimpijskim podium ?Mazurka Dąbrowskiego??

Łezki mi nie poszły. Słuchając Mazurka i patrząc na flagę to fantastyczne uczucie, którego życzę każdemu sportowcowi.

Który medal było łatwiej zdobyć ? srebrny w Pekinie czy złoto w Londynie?

Ciężko powiedzieć. Na pewno nic nie przychodzi za darmo i trzeba ciężko wypracować każdy medal.

Jakie są Twoje najbliższe plany?

Jutro mamy spotkanie z prezydentem, po którym wracam do Zielonej Góry. Chciałbym się skupić na egzaminach na studiach. Na dniach czeka mnie poprawka ze statystyki. Później może będę miał tydzień przerwy, a następnie rusza sezon w II lidze. Będę grał w barwach nowego zespołu AZS Uniwersytet Zielonogórski.

Jak organizacyjnie oceniasz Londyn 2012?

Anglicy są bardzo punktualni i to się sprawdzało. Wszystko działało tam jak w zegarku. Jako zawodnicy igrzysk mieliśmy pewne ulgi w poruszaniu się po Londynie. Wioska i komfort były lepsze niż w Pekinie cztery lata temu.

Czy sukcesy pozostałych polskich paraolimpijczyków były dla was budujące?

Tak, na pewno. Świetnie zaprezentowała się nasza kadra. To budujące, bo to rozsławia nasz kraj. To pokazuje, że Polska na arenie międzynarodowej jest bardzo mocna w sporcie niepełnosprawnych.

Rozmawiał Łukasz Korycki.


Dodaj komentarz

Dodaj komentarz
reklama
reklama